Samochód był podłączony do tymczasowej stacji ładowania Supercharger, która okazyjnie jest dostawiana do stałej sieci ładowarek. Kierowcy nie było w tym czasie w aucie. Po dotarciu straży pożarnej na miejsce zdarzenia samochód był już całkowicie pochłonięty przez ogień.
Strażacy mogli tylko zabezpieczyć teren przed rozprzestrzenianiem się ognia i przyglądać się jak auto płonie ze względu na zakaz gaszenia samochodów elektrycznych czystą wodą. Potrzebna jest do tego woda miedziana, która jest zbyt droga do wykorzystania przez służby pożarnicze.
Samochód uległ niemal całkowitemu zniszczeniu, nie wiadomo jednak co konkretnie spowodowało wybuch pożaru. Policja podaje jedynie, że miało to związek z ładowarką, do której podłączono auto.
Zdarzenie miało miejsce 1 stycznia br.
Nie jest to pierwszy tego typu przypadek. Poprzednio, gdy pod Seattle spłonął Tesla S, incydent spowodował spory spadek kursu akcji Tesla Motors oraz utratę zaufania dla marki.
Wydarzenie jest dość istotne dla firmy, ponieważ elektryczne samochody z trudem zdobywają rynek, głównie z powodu małego zasięgu oraz wysokich kosztów zakupu.
Elon Musk, założyciel Tesla Motors wielokrotnie podkreślał jednak, że auta Tesli są niezwykle bezpieczne w porównaniu do tradycyjnych pojazdów z silnikami spalinowymi, gdyż na 100 milionów przejechanych przez nie mil, zapalił się tylko jeden, a więc takie incydenty występują pięciokrotnie rzadziej, niż w porównaniu do aut spalinowych.
źródło: samochodyelektryczne.org, teslamotors.com
foto: igjerstad.no