Władze Paryża i kilkudziesięciu okolicznych gmin zdecydowały o zerwaniu umowy z Bollore, zarządcą najsłynniejszego systemu car sharingu na świecie – Autolib. Operator zapowiedział wycofanie elektrycznych aut z ulic francuskiej stolicy. Paryżanie są zdenerwowani. Sytuację oceniają jako absurdalną i bezsensowną.
Autolib to 4 tys. srebrnych samochodów elektrycznych, parkujących na specjalnie dla nich przeznaczonych miejscach, z punktami do ładowania, które uruchomiono w 2011 r. i, zgodnie z kontraktem, miały jeździć po Paryżu co najmniej do 2023 r. Miasto dla olbrzymiego systemu stworzyło ponad tysiąc punktów do parkowania, każdy średnio z 2–3 ładowarkami, co łącznie dawało ponad 6 tys. miejsc parkingowych. Paryski car sharing okazał się sukcesem. Każde auto było wypożyczane 4-5 razy dziennie, w systemie zarejestrowało się 150 tys. osób.
Skoro było tak dobrze, dlaczego skończyło się tak źle? Chodzi o pieniądze. Efektowny i błyszczący system, z zabudowanymi stacjami i autami na prąd okazał się po prostu drogi. Bollore nie jest firmą wyspecjalizowaną w zarządzaniu car sharingiem. To francuski koncern wielobranżowy, który system samochodowy wykorzystywał do promocji swoich ogniw elektrycznych. W zeszłym miesiącu ogłosił, że w ciągu najbliższych pięciu lat pozostałych do końca kontraktu Autolib przyniesie mu 294 mln euro straty i zwrócił się do urzędników o dotację. Ci postanowili zaoszczędzić pieniądze podatników i zerwali umowę.
Już wcześniej z Autolibem były problemy. Padł ofiarą swojego sukcesu. Przy tak wielkiej liczbie użytkowników okazało się, że cztery tysiące aut to za mało, by spełnić zapotrzebowanie. Chętni do wypożyczenia byli, brakowało pojazdów. A zwiększenie ich liczby było problematyczne, bo wiązało się z inwestycją w infrastrukturę i powiększaniem długów systemu. Ponieważ auta są elektryczne, część dnia i nocy trzeba było poświęcić na ładowanie, co tym bardziej ograniczało ich liczbę w ruchu.
W efekcie auta znikają. Władze Paryża zapowiedziały próbę porozumienia, która pozwoliłaby na utrzymanie systemu do końca lipca, ale bezskutecznie. Kilka firm samochodowych już zapowiedziało chęć uruchomienia car sharingu w zastępstwie, ale to na razie plany. Miasto przejmie tereny i infrastrukturę i chce ładowarki udostępnić prywatnym właścicielom aut elektrycznych. Mer Anne Hidalgo zapowiada więc, że to nie koniec elektromobilności w Paryżu. Ale paryżanie są wściekli.
– Doprowadzenie do upadku Autolib jest historycznym bezsensem – stwierdził pod koniec zeszłego tygodnia minister ekologii Nicolas Hulot. Paryżanie pytają paryską mer, Anne Hidalgo w mediach społecznościowych, czy mają już kupować auta spalinowe. Problem z Autolib uderza przede wszystkim w ekologiczne plany pani mer, która z walki o czyste powietrze zrobiła jeden z głównych tematów swojej kadencji. W jej ramach unowocześnia strefę płatnego parkowania, zamyka fragmenty miasta dla aut, a niedawno zapowiedziała analizy dotyczące darmowej komunikacji.
Przypadek Autolib może być przestrogą dla polskich miast, które właśnie wprowadzają systemy carsharingowe. Póki co miejski car sharing działa tylko we Wrocławiu. Vozilla jest również elektryczna, choć infrastruktura tego systemu nie jest tak „bizantyjska” jak w przypadku Paryża. Warszawa, która niedawno rozstrzygnęła przetarg na car sharing, zaproponuje mieszkańcom auta ze zwykłym napędem.
źródło: transport-publiczny.pl
foto: europe.autonews.com